HENRYK KUŹNIAK kompozytor, profesor zwyczajny w obszarze sztuki. Studia muzykologiczne na Uniwersytecie Warszawskim. Uzupełnienie studiów w Konserwatorium w Paryżu w latach 1968-69 u Pierra Schaeffera w ramach otrzymanego stypendium Rządu Francuskiego. Autor unikalnego testu filmowego na badanie percepcji audiowizualnej pt. „Wariacje obrazu i dźwięku” (La vie, la mort, l’espoir) zrealizowanego w Paryżu w 1969 w GRM. Wykładał przez 50 lat jako profesor tytularny w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi na stanowisku profesora zwyczajnego. Uczył także w Europejskiej Akademii Filmowej w Strassburgu i na Uniwersytecie Leonard De Vinci w Paryżu.
Nagradzany wielokrotnie na festiwalach filmowych za muzykę filmową. W roku 1993 i 1997 laureat nagrody Stemra Music Award w Holandii. W 2008 r. nominowany z okazji 50-lecia filmu polskiego za muzykę do nagrody Złotej Kaczki. Członek jury wielu festiwali filmowych w Polsce i za granicą. Wyróżniony nagrodami Ministra Kultury i Sztuki III i II stopnia w 1976 i 1982 za twórczość artystyczną i działalność pedagogiczną oraz nagrodą indywidualną.
Odznaczony przez Prezydenta RP Polski Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski w 1998 r., a w 2011 r. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski /Polonia Restituta/. Otrzymał odznakę „Zasłużony dla kultury polskiej” przyznaną przez Ministra Kultury Rzeczypospolitej Polskiej 2005 r. W 2010 roku wyróżniony przez Ministra Kultury za` wybitne osiągnięcia artystyczne dydaktycznie i organizacyjne.
W 2012 roku w Alei Sławy w Łodzi na ulicy Piotrkowskiej została odsłonięta gwiazda kompozytora Henryka Kuźniaka.
Fot. Krzysztof Lipiński
TEKST ŁUKASZA MACIEJEWSKIEGO O TWÓRCZOŚCI HENRYKA KUŹNIAKA (fragmenty eseju Łukasza Maciejewskiego o sztuce kompozytorskiej Henryka Kuźniaka napisane do książeczki z muzyką do filmu „Dzięcioł” w reżyserii Jerzego Gruzy (wydawca: GAD Records)
RAGTIME PRZY FONTANNIE
HENRYK KUŹNIAK
„Charakter mojego sposobu komponowania określa podejście do barwy” – mówił Henryk Kuźniak w tomie „Wielcy kompozytorzy filmowi”. I dodawał: „Kiedy pierwszy raz oglądam film, nie myślę o melodii czy harmonii, ale o kolorystyce. Zapisuję instrumenty: obój, wibrafon, harfa, skrzypce… Eksperymentuję ze składami, żeby nie wpaść w pułapkę powielania. (…) Pisanie muzyki to dramatyczne przeżycie, jakby człowiek działał przeciwko sobie. Trzeba coś wstydliwego z siebie wyrwać, przekuć to w dźwięki. Odkryć się, obnażyć – to krępuje”.
Napisać, że Henryk Kuźniak jest kompozytorem wybitnym, to wciąż za mało. Jego prace, tak przecież różnorodne, wyróżniają się polotem i finezją. Często już po pierwszych dźwiękach orientujemy się, że dobrze znamy tę melodię. Z filmu, z telewizji, a najpewniej z pamięci własnej. Kuźniak pisze tak, że jego kompozycje zawsze się zapamiętuje. W jego partyturach mieści się tęsknota, nostalgia, ale i swoisty sprzeciw wobec tym uczuciom. Bunt, rozżalenie, gniew. Henryk Kuźniak potrafi łączyć ze sobą przeciwieństwa. W jednym filmie, Teatrze Telewizji, a nawet w jednym utworze sprawia, że słuchając – uśmiechamy się, potem milczymy, wreszcie zastanawiamy nad sensem życia. Wielka kultura muzyczna, perfekcyjny warsztat, ale i, co tu kryć, nadzwyczajny talent melodyka.
Henryk Kuźniak jest autorem kompozycji do blisko dwustu filmów fabularnych, dokumentalnych i animowanych, a także spektakli telewizyjnych i seriali. Ogromny dorobek. Jako samodzielny kompozytor debiutował w 1960 roku w dokumencie Krystyny Gryczełowskiej „Siedliszcze”. W kinie dokumentalnym pracował między innymi z Grzegorzem Królikiewiczem (słynny film „Nie płacz” z 1972 roku), Piotrem Andrejewem („Za ciosem” – portret boksera, Jana Szczepańskiego), komponował muzykę do opowiadających o pracy Tadeusza Kantora dokumentów Andrzeja Sapiji, muzycznym arcydziełem Kuźniaka była kompozycja do wielokrotnie nagradzanego filmu Jerzego Śladkowskiego „Szwedzkie tango”. W dokumencie pracował także m.in. z Andrzejem Barańskim, Mariuszem Malcem, Marcinem Krzyształowiczem, Bogdanem Dziworskim. Z Andrzejem Barańskim, najważniejszym artystycznym partnerem Kuźniaka, pracował również przy fabułach, animacjach i filmach eksperymentalnych. W wywiadzie z Magdaleną Felis mówił: „Dziś rzadko już daję się namówić na komponowanie. Nie odmawiam tylko Andrzejowi Barańskiemu, który bierze mnie pod włos. Dzwoni i mówi: „Ratuj, pomóż!”. No i ja pomagam”.
Biografia Henryka Kuźniaka to droga długa i spełniona. Po ukończeniu muzykologii na Uniwersytecie Warszawskim w 1959 roku (po latach Kuźniak sam będzie wykładał w Szkole Filmowej w Łodzi, Europejskiej Akademii Filmowej w Strasbourgu, czy na Uniwersytecie Leonarda Da Vinci w Paryżu), przez dwadzieścia lat pracował w Wytwórni Filmów Dokumentalnych. Dla przyszłej kariery kompozytora jego przygoda z filmem nie mogła rozpocząć się lepiej. Pisząc muzykę do dokumentów, Kuźniak zrozumiał, że muzyka i film pracują niezależnie i równolegle zarazem, faktura muzyczna stanowi tło, ale czasami pojawia się na pierwszym planie. W dokumencie dodatkowo pełni rolę służebną wobec sprawy, idei, interwencji, wobec człowieka – bohatera filmu. Ta wiedza, czy raczej samowiedza, okazała się bardzo przydatna w późniejszych pracach kompozytorskich Kuźniaka, pisanych już dla fabuły.
Kolejnym kamieniem milowym w zbudowaniu artystycznej samoświadomości Henryka Kuźniaka był staż – stypendium Rządu Francuskiego, w studio muzyki eksperymentalnej w Paryżu u samego Pierre’a Schaeffera, wybitnego francuskiego kompozytora, twórcy muzyki konkretnej. Muzyka konkretna to wynik adaptacji jakiegokolwiek materiału dźwiękowego: szmeru lub dźwięku muzycznego, o tradycyjną notację. Kuźniak eksperymentator zrealizował w Paryżu film „Wariacje obrazu i dźwięku” („La vie, la mort, l’espoire”), służący do przeprowadzenia testu na percepcję audiowizualną. Przełomowe spotkanie z Schaefferem wykorzystał również w pracy kompozytora muzyki filmowej. Przecież w kinie obowiązuje cała tak zwana fonosfera, liczą się dźwięki, nie tylko nuty. Kompozytor potrafi to docenić i wyróżnić. W najlepszych, najbardziej znanych kompozycjach Henryka Kuźniaka: do „Vabanku” oraz „Vabanku II, czyli riposty” Juliusza Machulskiego, „Niech cię odleci mara” Andrzeja Barańskiego, „Zapisu zbrodni” Andrzeja Trzos-Rastawieckiego, a także do filmów Grzegorza Królikiewicza, Feliksa Falka, Roberta Glińskiego czy Leszka Wosiewicza – szumy, dźwięki, postukiwania, na przykład odgłosy ptaków nagranych na płytach których słucha bohater „Dzięcioła”, są zawsze perfekcyjnie skorelowane z zamysłem melodycznym, z autorskimi kompozycjami Kuźniaka.
„Film, od momentu zapalenia światła, jest oszustwem” – mówił kompozytor w 2009 roku w książeczce dołączonej do płyty z wyborem jego prac – „ale jeżeli jest to oszustwo doskonałe, to film zmienia się w dzieło sztuki. Ja mam uwiarygodnić za pomocą dźwięków to, co widać na ekranie. Żeby tak się stało, muszę wiedzieć wszystko. Na początku siadam więc z reżyserem i pytam: A dlaczego ta scena? Co znaczy ten gest? A czemu tutaj takie ujęcie? Filmowcy tego nie lubią – Feliks Falk, mój dawny student, powiedział mi kiedyś: „Pan to nas tak przepytuje”. Nie mam innego wyjścia”.
Kilka lat temu podczas wakacji w Rzymie, przechodziłem obok Fontanny di Trevi. Było wcześnie rano, turyści nie wypełnili jeszcze całej przestrzeni. Z bocznej uliczki doszły do mnie znajome dźwięki – „Ragtime” z „Vabanku” Juliusza Machulskiego. Zaciekawiło mnie to. „Być może Polacy, grajkowie”. Poszedłem za muzyką. Za moment zobaczyłem czworo czarnoskórych, kolorowo ubranych freaków. Trzech mężczyzn i dziewczynę. Grali „Vabank” Henryka Kuźniaka z pasją, czułością, z zaangażowaniem. Ta muzyka nie ma granic. Jest uniwersalnym dobrem.
Łukasz Maciejewski